|
Conlanger Polskie Forum Językotwórców
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Śro 3:51, 29 Sie 2007 Temat postu: Listy Vaclava Poduški |
|
|
Listy Vaclava Poduški - Pišmma Vaclava Poduški
W dwóch wersjach językowych.
(Wtyłuszczone terminy wyjaśnione pod tekstem.)
Pierwnik, 27 posierpnia 2759
W chwili biežącej siedzę w mojej ciasnej kajucie i rozmasowuję swoje obolałości. Nienawidzę morza, wzdryga mnie na hasło statek. Žeglujemy juž czwarty dzieň. Pierwszego dnia było mi bardzo źle, drugiego myślałem, že fatalnie, a trzeciego przekonałem się, že drugiego nie było wcale tak źle – niech czeluści pochłoną sztormy, fale, bujanie i chorobę morską! Znasz takie uczucie, jakby twój mózg przetapiał się na płynną miedź i próbował wypłynąć przez uszy? Nie znasz, bo nigdy nie pływałaś. Teraz jest juž trochę lepiej, pogoda łaskawie się opanowała, a moje nieszczęsne wnętrzności z wolna przywykają. Wreszcie mogę zebrać myśli i przelać je na papier. A o paru rzeczach o dziwo myślałem.
Po pierwsze muszę ci dościślić powody mojej obecności w tej eskapadzie szaleńców. Napisałem „dościślić” – tak, piękny eufemizm, zwažywszy, že nic ci prawie nie mówiłem. Jak wiesz, pan Djanson mówi, že znajdziemy tam twardoryt, ale ja mu wierzę akurat tyle, co twojej matce, jak mówiła, že nie maczała rąk w tej aferze z antykwariatem Pjetrušoviþa. Więc co za Wrzosowy Elf pokusił mnie, žeby pchać się w to bagno? Otóž filozofia moja była prosta – załožyłem sobie, že Djanson jest awanturnikiem tego formatu, že tak czy owak wywoła rozróbę, a kiedy to juž nastąpi, to obłowię się tak czy siak, niezaležnie od prawdziwości pogłosek, które wiodą tam mojego towarzysza. Jak mówi przysłowie – Кампшог Мамоно ллібо Куолемо – na wojnie znajdziesz śmierć albo fortunę. Ja idę po to drugie i wierz mi, to i tak lepsze, niž zaczynać wszystko od nowa na Valkorze.
A póki nie jestem bogaty, to jem głównie suchary i zapijam rumniakiem (mocne to paskudztwo – jak oni to robią?). Oczywiście jest w ładowni trochę frykasów (zasolone mięso!), ale to trzymamy z myślą o spotkaniu z piratami. Do sucharów da się przywyc - do trzęsienia nigdy.
Chciałem jeszcze poprosić cię o kilka rzeczy, o załatwienie paru spraw. Dureň jestem, bo nim te słowa do ciebie dotrą, moje sprawy się przedawnią.
Na dziś tyle. Chowam papier pod askun. Boli žołądek.
Pérvnik, 27 poserpanja 2759
U nýnnoj mígé sidim v mojoj buskoj kajoþe i zamasujim svoje nakefénna. Hakčim mare, obdrgalim sě slušanka motyf lajv. Šantarnimo sě jáž čtyrt ðenj. Na pérv ðenj bilo mi hočnó plochó, na vtúr denknilem, če čarnmiró, zaj na trýþ zobovolcilem, če na vtúr ne bilo mi kunalnó þakě plochó – nék čěmérnošša synpuþnitá štormma, jalunna, švjorniné i panicú mariny! Konošir li þaká vylincú, jakbo tvoj brun natajþil sě k plavnoj mynjzé i verzuchil fonšorfniþa čejz ušša. Ne konošir, kof nivan ne šorfilar. Nún je jáž troše gočšó, zatok libočnó sprochofil sě, zaj moje redúpné inpražža norstajkitá sě. U svojoj mígé muglim pokolekciþa šúvva i nazvolniþa šúvvam erciþa vonkami. Zaj milagró pri bvogé kizzak denkilem.
Pérvom grivim šab dokorigiþa kofnikka mojejo búzat u toj ðunðe šúvvorásivék. Svirítilem „dokorigiþa“ – ja, šenna nivinska, volcava, če ničo šab proskó ne šprachilem. Jak konsir, heryk Djanson šprachi, če narimo tam tvěrdóryt, ðěs ék jemu faró stokó verim, čo tvojoj maþré, jak šprachila, če ne nazðila svojek bilk u toj vašnji s oltovnikom Pjetrušoviþa. Zóc jak Vrostov Helfik ovabil mé, čeb zyliziþa v þe švamppa? Vít fyloža moja bila prjama – prjornilem sebe, če Djanson je vavanþcem þoj formaty, če þak li jěndró narektni destrukčankú, zaj van to jáž naercni, to súltanim sě þak li na jěndrejo, nezavisnó s pravdy blotek, jaké prevjoðitá tama mojejo kamrata. Jak šprachi povjorþica - Кампшог Мамоно ллібо Куолемо – v voje narir tóð lyb mnogicú. Ék irim k tomu vtúromu i ver mi, to i þak gočšě, čóm načiniþa viso u Valkoré.
Zaj poki ne stem hagat, to essim háptó sucharra i vochlim rumnjakom (nazd tot otvrač – s čejo oni to fonferitá?). Paskornó je v ladennicé trošě jamjamuf (zaliþijně měsú!), ðěs to hanglimo s šúvoj pri kenčy s korsarrami. K sucharrom zabrini sě znormiþa – k drgalinké nivan!
Choþilem ješčó stakiþa šab pri netokó kiz, pri erlediné nel nestokó ðel. Dúmkopf stem, kof poki þe vjortta ercnitá k šab, moje kizza soltitá sě.
Siðenj stokó. Verbenim bumak unðer haskun. Kefi yt.
Vaclav Poduško – o tym bohaterze warto coś napisać. Z pochodzenia Szindad, osobnik dojrzały wiekiem, choć nie do końca rozumem, z wykształcenia filolog południa (tj. znający szindadzki, waldeňski i noczulski), poświadczonym dyplomem małoprstiżowego uniwersytetu w Chrzanowsku (Чрановсчћіа/Cranovschia); przez prawie dwa lata przebywał był u Lurytów, gdzie pomagał w interesach kupcom, ostatnimi laty mieszkał we Fryzbannie (Фрізбанна/Frizbanna), gdzie układało mu się średnio. Do wyprawy Diansona przyjęty w charakterze tłumacza.
Ty – kobieta z jakiegoś powodu bliska Podušce...
Чортесіус Діансонас (Cortesius Diansonas) – przywódca całej wyprawy, z pochodzenia Janiberczanin.
Twardoryt – piekielnie cenny minerał, który wedle pogłosek znajduje się jakoby na Wyžynie Kathoaszkaňskiej.
Pjetrušoviþ – antykwariusz (ściślej: nazwisko antykwariusza).
Wrzosowe Elfy – złe istoty z pierwszej epoki.
Кампшог Мамоно ллібо Куолемо (Kampszog Mamono llibo Kuolemo) – przysłowie tarakańskie, dosł. w walce pieniądz lub śmierć.
Rumniak – alkohol marynarski.
Askun – rodzaj pudełka, w które wkłada się jedzenie. Zastępuje stół – jesz nie wychodząc z łóżka.
slušanka motyf lajv – dosł. słysząc motyw statków
panica mariny – choroba morska, określenie przewrotne, bo dosłownie znaczy “dama marynarki”
nazvolniþa šúvvam erciþa vonkami – dosł. pozwolić myślom wchodzić literami
nazðiþa svoje bilkka – dosł.posadzić swoje chwasty
jamjamma – smakołyki (sg. jamjama) – wyraz zapožyczony (jak wiele w tym tekście) - rzuca się w oczy o tyle, že jest to zapožyczenie z języka kwiatów (Тйенг Хойа), co w szindadzkim jest rzadkie (w tym przypadku pośrednikiem jest noczulski) i pochodzi od reduplikacji йамма-йамма (yamma-yamma)
Centrzyca, 29 posierpnia 2759
Mój sąsiad rozlał dingus. Nie ułatwia mi to žycia. Wczoraj byli piraci. Nie widziałem ich, bo nie miałem siły wyjść, ale mówi się, že jeszcze maksimum dwa takie spotkania i zostaniemy bez mięska.
Zentrica, 29 poserpanja 2759
Moj nachbar ščynil dingus. To mé lebuna ne sprjami. Nazad bili kamratta. Ne volcilem jich, kof ne bilo nazdicy v mebe čeb virþa, ðěs šprachitá, če ješčó hatas dvé þaké kenčča i blajbnimo kojn měska.
dingus – okrętowy nocnik z przykryciem i „kanalikiem wlotowym“ (taki czajnik z szerszym dzióbkiem – wynalazek tylko dla panów), wymyślony specjalnie w tym celu, žeby rozlanie go było sprawą trudną
ne bilo nazdicy v mebe – nie było we mnie siły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Śro 3:53, 29 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
1. Wymowa szindadzka:
Á - au
Ě - e
É - je
Í – i
Ó - ou
U - y
Ú - u
Y Ý - i lub y (dowolnie)
Þ - ć
Ð - dź
2. Zaimek "ty" w listach pisze się na VK małą literą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Wto 17:29, 04 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Sabat, 1 Zgodnika 2759
Odnoszę głupie wraženie, že to wszystko jest bez sensu. Hucpa malowana bez szans powodzenia.
Bredzę. Zawsze byłem fatalistą.
Ale ci ludzie dookoła to tež wątpliwa kompania. Hultaje i pijaki, co to idą nie tyle za skarbami, co raczej żeby oszczędzić sobie więzienia, które niechybnie by ich czekało. Nie mam teraz na myśli Diansona, ale resztę. Jak długo tu leżę (huśtawka i huśtawka, mdli mnie wciąż), tak widziałem tu wśród załogi tylko jednego rozumnego człowieka: kucharza. Gotować to on može nie umie, ale za drobną opłatą spiżarni nie poskąpi. Cholerni kapitaliści, wszędzie się wcisną, Łazarze! Pamiętasz Karla Hillsena, tego franta, co studiował domowładztwo? Oddam głowę, že menda jedna siedzi sobie teraz na górze pieniędzy, chleje nalewkę z agawy i obcałowuje się z [ponieważ strona jest dostępna dla osób poniżej 18-ego roku życia, pewne fragmenty będą pomijane], robi sobie [...] i śmieje się głośno, jak zarzynana kuropatwa. A stać go to wszystko dzięki przekrętom, malwersacjom i wyzyskowi. Niestety światem rządzą silni i bezczelni. I nie mam tu na myśli naszego kucharza.
A w sumie to mam coś wspólnego z tutejszą załogą – na starym kontynencie wszyscy jesteśmy przegrani.
Ciekawe co Kaczfoszanie robią ze zwłokami poległych wrogów...
Sabat, 1 Zgodnika 2759
Vraženim dumnó, če to viso je kojn mysly. Tancyk malujijen kojn vol nafarta.
Lóčim. Viscajt bilem mirýst.
Ðěs þe měnðlla vkalyps to vkalco morganě kamractvé. Gulkačča i opilcca, čo to iritá ne stóka k mamonjú, ivo čo čob kabanú smezujiþa, koter nechybnó navartenil bo sě na jich. Ne chfaþim nún unðer šuvvami Djansona, ðěs restú. Jak dúgó tir lígím (hulajka i hulajka, mdli mé þěgom), þak volcilem tir úsrod týmicy tolki ednejo umnejo měnðla: kuchþaja. Variþa to on možtě ne kanni, ðěs pa gohdoj ðengbo magazona ne zaharpaži. Levínské korvinna, viskěð sě kalóšnitá, Lězarra! Opomnir li Karla Hillsena, tejo franta, čo ruchil haččedvorgú? Moj kapéc, če dymdus edun sidi sebe nún na bergú želduf, chli nalevjú s hagava i viskyssi sě s [...], robi sebe [...] i šmyli hlasnó, jak sobalijen dokokumkaj. Zaj oforði on na to viso machlujjami, žoržobbami i hessosom. Šadě pračom rjaðitá púðané i gjortyché. I ne chfaþim tir unðer ozerom našejo kuchþaja.
Zaj lačnó to chfaþim čo-ta komúnskejo s tiršnjoj týmicoj – na oltom rostkovú vismenð stemo eseldavné.
Þekavnó čo Kačfošanna robitá s troþínom legnavék varguf...
Kapitaliści – zaznaczam tylko, že Poduško wbrew pozorom nie jest komunistą
Łazarz – król Janiberski słynny ze skąpstwa (jego symbolicznym przeciwieňstwem jest rządca džokohaski Judasz Szczodry)
Karl Hillsen (Карл Ћіллсен) – najlepszy student domowładztwa na roku, w dwa lata po ukoňczeniu uniwerka wpadł za malwersacje, w więzieniu spędził półtora roku, po wyjściu popadł w alkoholizm, dziś sprzedaje gacie na jarmarku
Domowładztwo – a to jest coś podobnego do ekonomii
Kaczfoszanie – zniekształcona nazwa Kathoaszkanów
kabanú sě smezujiþa – więzieniu pokazać język
levínsk – syfiliczny (?), rolę polskiej cholery spełnia tu syfilis (levína)
dokokumkaj – dosł. kurožaba
oforði ... machlujjami – stać go przekrętami
chfaþiþa unðer ozerom – mieć pod językiem
Wtórnik, 4 Zgodnika 2759
Śniłaś mi się. [Ten fragment zostaje utajniony na prośbę pani Ty]
Vtúrnik, 4 Zgodnika 2759
Snilar mi sě. [Tot kavalec horcstani stajnišnijen po zatachčenú fráky Ša]
Cztertnik, 6 Zgodnika 2759
Nowy rok zodiakalny... cóž, to będą najbardziej spóźnione žyczenia, jakie kiedykolwiek ode mnie dostaniesz. Zresztą i tak nie jestem dobry do žyczeň. A więc: žyczę ci szczęścia, fortuny i całej tej dalszej kanonady pustych superlatyw z prefiksem „naj”.
Čtyrtnik, 6 Zgodnika 2759
Šinspenta... ký, to bude opozdavénšejšy nislov, jak vankovó vron mebe doštanir. Voproč i þak ne stem gohd nislovvom. Zazóc: nislovujim šab ščěskú, mnogicú i fulnoj toj hasteriky pomeksék hatavjort s sufiksom „šejšejo”.
Šinspenta – z krakirskiego sqini spemeta „nowy rok”
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hapana Mtu dnia Sob 6:15, 24 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kwadracik
PaleoAdmin
Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 48 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Skierniewice
|
Wysłany: Śro 8:23, 05 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Prośbę, nie proźbę ;)
W czytaniu wersji polskiej nieco przeszkadza twój zwyczaj używania <ž ň>. Wersja przetłumaczona to duży plus. :) Ogólnie, podoba mi się, choć może nie jestem takim fanem pisań epistolocośtamwiadomoocochodzi.
Cytat: | Łazarz – król Janiberski słynny ze skąpstwa (jego symbolicznym przeciwieňstwem jest rządca džokohaski Judasz Szczodry) |
Genialne :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Śro 15:05, 05 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Kwadracik napisał: | Prośbę, nie proźbę |
Najzabawniejsze, że wiecznie powtarzam ten błąd.
Cytat: | W czytaniu wersji polskiej nieco przeszkadza twój zwyczaj używania <ž ň>. |
Gijra, to aż tak widać?
(Gijra to po tarakańsku "jejku")
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Qrczak
Dołączył: 01 Sie 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 16:15, 05 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Oj, widać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Śro 19:52, 05 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Już raz się tłumaczyłem... cóż, musicie poczekać aż mój sędziwy nastolatek (mam na myśli komputer) padnie ze starości i na zawsze już pozostanę w sferze niewygodnych windowsów od 98 wzwyż.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Czw 21:34, 11 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Notka narratorska: przez resztę podróży morskiej przewijają się zasadniczo znane już elementy (choroba morska, piraci, sztorm, choroba morska, węgorz-olbrzym, bujanie, kołysanie, choroba morska, „jaki ja jestem samotny”, „jacy ludzi są wredni”, „jakie niedobre te suchary”, „jeśli zginę, to pamiętaj o mnie”). 19 zgodnika odnotowane zostaje zdanie „podobno minęliśmy już Klažnicę”. Klažnica jest to bezludna, skalisto-pustynna wysepka z latarnią morską, służąca za punkt orientacyjny żeglarzom płynącym do Kaczuwy. Wydarzenie to okrasza Poduško uwagą, że wyspa ta jest ziemią bez wartości i bez przyszłości. Jak nietrudno zgadnąć, za kilka lat zostaną tam odkryte złoża drogocennego ołowiu.
Sabat, 22 Zgodnika 2759
Dziś właśnie szczęśliwie dotarliśmy do Kačuvy. I cóż mam ci teraz napisać? Zacznę chyba od tego, że piekielnie się cieszę, że mogę wreszcie stanąć na stałym lądzie. To nobilitujące, że wreszcie nie muszę obawiać się, że zawartość mojego żołądka postanowi przenieść się nagle przez usta na podłogę i stamtąd dopiero wyrzucić powitanalne „jak się masz”.
Przepraszam, retoryka mnie poniosła.
Wracam więc do poważnych spraw. Zasięgałem byłem w porcie języka i wyniuchałem, że najbliższy statek Czerwonej Gildii odpływa za dwa dni. Mam więc szczęście: w przeciągu miesiąca ten świstek papieru powinien dotrzeć do twoich rąk. Ale nie odpisuj – my już niedługo wypływamy w dalszą drogę tam, dokąd nawet Czerwona Gildia zagląda rzadko – na południowo-zachodnie wybrzeże. W Kačuvie zatrzymaliśmy się tylko w tym celu, żeby uzupełnić zapasy. Chociaż mówi się, że nie tylko w tym. Podobno Dianson ma tu jeszcze jakieś swoje sprawy do załatwienia, ale tylko podobno.
A w ogóle to od mojego... przepraszam, naszego ostatniego pobytu tutaj, to miasto znacznie się rozrosło, a w każdym razie stało się bardziej zatłoczone. Przed wypłynięciem zamierzam odwiedzić Ogród Talchamec – chcę ci napisać, na ile się zmienił.
Tego samego dnia, późny wieczór
No i wszystko stało się jasne. Ledwo skończyłem pisać, a tu przyszedł do mnie któryś z tych drabów i mówi, że mam się natychmiast stawić u Diansona. Okazuje się, że nasz wielki przywódca (uwaga: używam ironii!) potrzebował tłumacza do rokowań z tutejszymi kupcami. Napisałem „tłumacza”? Chodzi o to, że Dianson chce sobie zapewnić wsparcie logistyczne i finansowe na dalszą wyprawę, więc pertraktuje potajemnie z Gildiami, natomiast „tłumacz” ma tu do odegrania taką rolę, že o ile konwersacja Dianson-kupcy toczy się po valdeńsku, to sami kupcy między sobą gaworzą po szindadzku, a ja mam słuchać (przedstawił im mnie jako sekretarza), udawać, że nie rozumiem, a po wszystkim wyłożyć mu wszystko, co usłyszałem.
A usłyszałem tyle, že Gildie zawczasu dogadały się ze sobą, że nie zamierzają nas poprzeć, bo to by im robiło zamieszanie w interesach na zachodnim wybrzeżu.
Zmarnowany dzień.
Sabat, 22 Zgodnika 2759
Siðenj lasnó fartnó popasilimo k Kačuvé. I čok mi šab nún svirítiþa? Načnim chybě s tejo, če vrostovó radujim sě, če muglim u svojoj mígé štandniþa na krajíné. To gunteratě, če u svojoj mígé ne grivim martviþa sě, če imgeba mojejo yta nadekidovni sě raptó meždejkniþa čejz muffa k flórú i ottama naglě osšlanikniþa vílkomně „klokó šab”.
Maaf, kosodreva mé olzamnila.
Zóc varvatim k stanjčukem jednnom. Trúnkilem bylem navjonkka v kreské i zasnifilem, če bliskšejša lajva Roþnoj Cechy šorfi von čejz dva ðnnja. Zóc farþim: včejz misyca ta rešova bumaga triv popasþa k tvojem dlonnjom. Ðěs ne previrít – ma jáž bestró šorfimo uvon v hoksymú tama, nakěð Roþna Cecha okromó hoserci rozvolnó – na južnózapadnoj beregovnú. V Kačuvé těssadrilimo tolki zat, čeb skodarsiþa stáf. Koþa šprachi sě, če ne tolki v tem. Ogadnó Djanson chfaþi tir ješčó jaké-ta svoje jednna k donivnú, ðěs tolki ogadnó.
Zaj navokrogě to s mojej... oprašim, našej lecrej ostavy tir, tot grad volcalinó šprótil, zaj visrazó horcstavil okrovðenšy. Bevór šorfnijna uvon celujim naraiþa Babylek Tělchaméc – choþim šab svirítiþa jejo lějfel farby.
Tejo-že ðnja, pozen obenc
Nus i viso erfulilo sě helcě. Tolki jěndnilem virítiþa, zaj tir ercnil k mé koter-to s tech grabuf i šprachi, če mé nynnóska komercniþa u Djansona. Morfi, če naš-to gróðen fureréc (hoktum: triblim stroskú!) nýdlil šprachkonca k balangé s tiršnjemy hanccamy. Virítilem „šprachkonca”? Kiza tir, če Djanson choþi sebe urechtniþa drýmtým i drýmbank k þěgemu hokskuršú, zóc svjěstaški potajnó s Cechchami, zaj „šprachkoncú” je tir vysóskaniþa þaká rólú, če poklokó konšprachta Djanson-hancca gaži věldeskó, to jážné hancca ginta seboj blablama šinódanskó, zaj mé je slušiþa (fonbil jim mebe tajnicem), lazariþa sě, če ne ferštinim, zaj jěndnava viso šuvarniþa jemu to, čo dosluchnilem.
Zaj dosluchnilem stokó, če Cechcha pomorgó jekatlili sě s seboj i če ne celujitá nas pópriþa, kof to bo jim robilo micher s vajznessamy na južnózapadnoj beregovné.
Krakósk ðenj.
Kačuva – główne miasto handlowe Szindadów na HV, nazwane na cześć jego założyciela, odmiraja Jachima Kačufa. Leży na półwyspie nazwanym Kačuf.
Czerwona Gildia – jedna z czterech wielkich szindadzkich spółek handlowych; naležące do niej statki stanowią część systemu pocztowego conworldu.
„Zagląda rzadko” – a to jest akurat nadużycie semantyczne (czyli g**** prawda).
Ogród Talchamec – niewielki, sztucznie nawadniany park miejski, urządzony na miejscu oazy, zwanej w lokalnym dialekcie badowskim talx-à-myjc, czyli „bogactwo księżyca”.
Krajína – stały ląd
Maaf, kosodreva mé olzamnila – „maaf” to „przepraszam”, zapożyczenie z tarakańskiego, po szindadzku powinno być „oprašim”; “kosodreva mé olzamnila“ to dosłownie „retoryka mnie zdominowała“
Trúnkiþa navjonkka – dosł. pić nowinki
Lějfel farby – dosł. stopień farby, czyli poziom zmian
Stroska – „ironia”, jest to nazwisko słynnej poetki, Ossažy Stroskoj (2345-2413), które weszło na stałe do języka jako rzeczownik pospolity
Kiza tir – dosł. rzecz tu
Drýmtým i drýmbank – „wsparcie logistyczne i finansowe”, taki idiom
Blablama – wtrątka valdeńska: блаблама „gaworzą“, bezok. блабларе „gaworzyć“
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hapana Mtu dnia Czw 22:41, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Serpentinius
Moderator
Dołączył: 17 Maj 2006
Posty: 497
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa / Piotrków Tryb.
|
Wysłany: Sob 14:46, 09 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Weź opisz trochę ten język. Podoba mi się bo jest słowiańskawy. A opowiadania całkiem ciekawe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Śro 22:56, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Jak tylko wyrwę się z szału przedmaturalnego, to obiecuję go opisać.
I dokończyć fabułę listów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Nie 14:41, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Waskrysyja, 23 Zgodnika 2759
Byłem w Ogrodzie – główna aleja nie do poznania, ale miejsce, gdzie [...], pozostało jak dawniej.
I zgadnij, kogo potem spotkałem pod Skrzydlatym Nimfoczłekiem? Denekena Martsona! Jaki ten świat mały. Stary wariat nie wyzbył się jeszcze tej swojej teoryjki – bada język Badów pod kontem podobieństw do luryckiego, zeltańskiego i wyspiarskich. Sroko Wszystkokracząca, co za niepoprawny fantasta! Badowski podobny do zeltaňskiego?! Skonam ze śmiechu! Możesz mi wierzyć, znam kilka języków i zaręczam, že badowski jest tak samo bliski zeltańskiemu, jak arnikockiemu. Powiedziałem mu to, ale się raczej nie przejął. Wypiliśmy po piwosoczku, pogadaliśmy o męskich sprawach, usłyszałem całą litanię przykładów dla poparcia tej jego hipotezy, znów wypiliśmy i tak jakoś zleciało. Staram się nie myśleć jeszcze o tym, co może się stać niedługo.
Vaskrisija, 23 Zgodnika 2759
Bilem v Babylkú – hápta pruspekta ne zabri sě roskonošiþa, ðěs spacina, var [...],blajbnila jak vurlalšó.
I rosnar, kojo nastupnó méþilem unðer Krillústem Huldroměnðlem? Denekena Martsona! Jak tot prač klajn. Olt fapic ne fonbrosi ješčó toj svojoj maměsluncy – preserči šprašek Badduf v vajznesé lojnosty k lúriskemu, zeltanskemu i vostrofném. Sorku Visokrakinka, jak nereperén perevolčik! Badovsk lojek k zeltanskemu?! Humpf tanci ú mé! Muglir mi veriþa, konošim nestokó špraškkuf i zahanðim, če badovsk je þakě-samě blisk zeltanskejo, jak arnikockejo. Šprachnilem jemu to, ðěs ivo ne ruchnil. Strúnknimo pivosočka, nalendilimo na chopské jednna, dosluchnilem fulná maskotkú šefonnuf k póprinú tojo jejo nedomislěnstva, košiněj trunkilimo i þakě-ko sirlo. Možlivim sě ne denkiþa ješčó pri tejo, čo mugli horcstaviþa bestró.
Tawerna „pod Skrzydlatym Nimfoczłekiem” – jedna z wielu takich instytucji w Kačuvie, na uwagę zasługuje jej nazwa: „skrzydlaty nimfoczłek” to gỏŝ-à-bád „człowiek nieba” – goszabadzi to dobre, skrzydlate istoty, które wedle wierzeň Badów zamieszkują wysokie góry na połuniu (stąd nazwa Góry Goszabadzkie) – przez większość mieszkańców VK są błędnie kojarzone z gryfami, przypominają jednak raczej anioły.
Deneken Martson (Денекэн Мартсон/Denekæn Martsån) – znajomy Poduški ze studiów, z pochodzenia Noczul, w przyszłości zostanie uznany za najwybitniejszego językoznawcę swoich czasów.
Teoryjka – hipoteza Denekena Martsona – teoria naukowa, wedle której w prehistorycznych czasach istniała na HV wysoko rozwinięta cywilizacja, która następnie upadła pod wpływem jakiegoś nieznanego zagrożenia (wskazuje się na konflikt wewnętrzny), a część jej przedstawicieli uciekła przez ocean na południowy Valkor, gdzie dała początek nowej cywilizacji oraz narodom Zeltów, Labów, Siliów i Hojiów. Na ten czas oparta głównie na podobieństwach językowych – dla przykładu: mamy luryckie giabr [gjabr̩] „zachód słoňca“, smiryckie gyābr [gʲabr̩] „t.s.“, qath. žedba'mqi [ʐɛbdamki] „jezioro (dla przypomnienia: Qathoaš’qan mieszkają nad jeziorem rdzawoczerwonego koloru)“, w językach Archipelagu Kwiatów tzyāy [dʑa:j] „nazwa czerwonego kwiatu“, grāys [gra:js] lub grāx [gra:ʃ] „zachód słońca“, do tego zeltaňskie гябєв [ga:be:v] „poświata“, silickie Ѓөбин [ʑœbin] „ognisko“, Ѓебкорин [ʑœbkɔrin] “pochodnia” – w całości miałoby to sugerować pochodzenie tych słów od wspólnego rdzenia oznaczającego kolor czerwony lub światło.
Teorię tę będzie się traktowało z przymrożeniem oka do momentu, gdy w 2771 zostaną odkryte w dżungli południowego HV ruiny starożytnego miasta, na a w nich inskrypcje w języku wysoce podobnym do kathoaszkaňskiego. Dalsze badania wykażą, że upadek tamtejszej cywilizacji został spowodowany przez wielką wojnę między jej głównym miastem a reprezentującym ją „szlachetnym ludem znad jeziora”, który został „opętany przez złe duchy” i „zaślepiony żądzą krwi”.
„Zaręczam” – tym razem zasadniczo Poduško się nie myli, badania Martsona wykażą jedynie nieliczne nawiązania leksykalne, świadczące o tym, że między Badami a tajemniczą cywilizacją zachodziły kontakty handlowe.
Piwosok (szind. pivosoč) – rodzaj alkoholu
Fapic – wariat, pochodzi od wyrażenia fater pěti, czyli „ojciec piątki [pięciorga dzieci]“, co wiąże się z powszechnym wśród Szindadów przekonaniem, że nadmiar potomstwa jest zły
V vajznesé – pod kątem, dosł. w interesie
Perevolčik – fantasta, od tar. ПереВолцо „wyobraźnia“
Humpf tanci ú mé – dosł. śmiech tańczy u mnie
Pierwnik, 24 Zgodnika 2759
To ostatnie słowa na teraz. Napiszę jeszcze z wybrzeża, ale stamtąd może list do ciebie nie dotrzeć, więc jeśli nawet nic nie dostaniesz, nie trać nadziei, postaram się wrócić bogatym.
Moje szanse na przeżycie wzrosły zresztą od wczoraj wybitnie – wczoraj w nocy odwiedził nas przedstawiciel marynarki noczulskiej (byłem tłumaczem) i obiecał pomoc. Dostaliśmy od niego wyposażenie i mamonę. Noczulom zależy na wywołaniu zamętu na zachodnim wybrzeżu tym bardziej, im bardziej Gildie chcą mieć tam spokój. Ta granica na Czuli jest dla nich mało satysfakcjonująca.
Módl się za mnie do wszystkich bóstw.
Pérvnik, 24 Zgodnika 2759
To lecré vjortta na nún. Svirítim ješčó s beregovny, ðěs stamad mugli pišmo k šab ne popasþa, zóc van okromó ničo ne doštanir, ne verliz hópiji, zamožlivim varvniþa hagatem.
Moje volla belevnina ugrosnili sě voproč s nazada stachurskó – nazad mrocynoj narail nas poslěnec nočulskoj mariny (bilem šprachkoncem) i navorþnil hylfú. Doštanilimo vron jejo nagruznicú i denar. Nočullom zavisi na narektninú michra na zapadnoj beregovné tem hočenšó, čem hočenšó Cechcha choþitá chfaþiþa tam vjoskú. Tot tabur na Čuly je jim klajnó čynšovsk.
Haldav jast mé k visém vúžkkom.
Czula – pisałem już chyba o tym na Conworldach, ale powtórzę – rzeka Czula na pustyni badowskiej jest umowną granicą wpływów szindadzkich i noczulskich na HV. Zachodnie i północno-zachodnie wybrzeże to strefa szindadzka (tam właśnie przebywa Poduško), wschód i północny-wchdód są noczulskie. Co ważne – wybrzeże zachodnie okazało się znacznie dogodniejszym do eksploatacji, co nie bardzo podoba się Monarchii Noczulskiej, która rości sobie pretensje do rozszerzenia strefy wpływów.
Co do samej Czuli – jest to taki Nil, tylko z mniejszym przepływem, bo czasami w lecie wysycha... Wypływa z Gór Goszabadzkich i przez ludność autochtoniczną HV uważana jest za święte dzieło goszabadów.
Módl się za mnie do wszystkich bóstw – relatywizm religijny jest to bardzo typowa cecha Szindadów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Sob 6:01, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Wtórnik, 2 Listopada 2759
Moja mama to była bardzo mądra kobieta. Od maleńkości powtarzała mi, że powinienem zostać lekarzem. Ale nie, ja jestem dziecko niepokorne, a raczej niemyślące, bo oczywiście trzeba mi było iść na lingwistę…
Jestem już na miejscu – to znaczy, że teraz będziemy szli już tylko piechotą, żadnego morza, żadnych sucharów, żadnych statków i żadnego kołysania.
Tylko niepokoi mnie ten las. Już raz byłem w tej gęstwinie i niżej średnio mam ochotę tam wracać – pamiętasz tę historię? Ale cóż, będzie jak Sroka wykracze.
Na razie przygotowania do wyprawy tańczą pełnym krokiem. Oni, ci wszyscy tubylcy, mają nas za istoty półboskie, za zbawców i odkupicieli – tak jak od wieków byli najeżdżani, zabijani, grabieni, porywani, tak teraz przychodzimy my i mówimy: „Dość już waszych cierpień. Powstańcie, uciemiężeni. Naród lurycki ma prawo żyć w spokoju. My damy wam nową broń i pójdziemy razem z wami daleko do siedzib waszych wrogów, aby oni nigdy nie mogli was nękać”. I to ja, to ja im to mówię! Kortezjusz stoi na środku wioski, dookoła dzicy, półnadzy, z dzidami albo z grabkami, niektórzy noszą na szyjach nasze korale. I on im mówi o sprawiedliwości, a ja wszystko wiernie odtwarzam. I patrzę na nich, a w nich budzi się godność ludzka. Budzi się i pragnie krwi. Рапэф эр ілп ћулды нуккт гарітас о ілп дрүнт нуккт лівак. Tak, myślę, że niedługo będziemy mieli za sobą sporą armię. I wtedy ruszymy.
P.S. Dostałem od wodza jednej z wiosek prześliczny wisiorek z piórami ptaka biper. Jeśli przetrwam, to ci go pokażę.
Vtúrnik, 2 Listopada 2759
Moja mama to bila hočnó ofanda kvina. Vron klajnošy povtarila mi, če stem trivom horcstaniþa vračem. Ðěs ne, ék stem kinðar neežet, zaj ivo nedenkinek, kof paskornó núžě mé bilo irþa na šprachkonošnjú…
Stem jáž rýchtyčnó – to znači, če nún budemo irli jáž tolki péškoj, kajnokejo mara, kojnokék sucharruf, kajnokék lajv i kajnokejo kolósina.
Tolki šalupi sě mé tot valð. Jáż tajt bilem ú toj paþkurnje i lovyzenró chfaþim čoné tama varvatiþa – opomnir tá honkišókú? Ðěs čo, bude jak Sorka krakni.
Tajtornó prigatavénna k hokskuršú tancitá fulinnem šagem. Oni, ty vismenð hérlivðða, chfaþitá nas jak mendozza ykvúžeské, jak sabnikka i vonkáfnikka – þakě jak vron jogennjuf bili oférvalijné, dóðslanijné, rofijné, kiðnapčijné, þakě nún ercimo ma i šprachimo: „Chvatnó jáž vašek lejððuf. Ražre, krujné. Volk luryck chvaþi pravú lývðiþa pačnó. Ma gibnimo vam šiná vapénj i sirmo vmistnó s vamy dalekó k zetallam vašek vargguf, kaby oni nivan ne mugli vas kfeliþa”. I to ék, to ék jim to šprachim! Kortezjúš štando ú zentré ošacha, vokrag vylðe, yknákþe, s patykkamy lyb s ðidkkami, sraké drágitá na šejjak naše koralla. I on jim šprachi pri redvargé, zaj ék viso povtarim dufulnó. I bačim na jich, zaj v jich vekči hlubnoš menðeska. Vekči i vénši bláð. Рапэф эр ілп ћулды нуккт гарітас о ілп дрүнт нуккт лівак. Ja, denknim, če nedúgó schfaþimo s seboj jóská nasilicú. I uvan rúchnimo.
P.S. Doštanilem vran lorða ednejo s ošachchuf kajen namoc s firrami fogéla biper. Kovaj oblývðim, to jo šabe vejznim.
Moja mama – Lena Poduško, z wykształcenia lekarz dusz (taki psycholog); nie zapisała się niczym na kartach historii.
Już raz byłem w tej gęstwinie – odwołanie do jakiejś bliżej nieznanej historii z czasów poprzedniego pobytu Poduški na HV.
Tańczą pełnym krokiem – idą pełną parą.
Nasze korale – tj. korale, paciorki i inne dyrdymały wytworzone na Valkorze i wciśnięte Lurytom przez kupców.
Рапэф эр ілп ћулды нуккт гарітас о ілп дрүнт нуккт лівак (Rapæf ær ilp hůldo nůckt garitas å ilp drunt nůckt livak) – „zemsta jest silniejsza niż smok i szybsza od komara”, przysłowie noczulskie.
Ptak biper – lurycie bīpyr [bi:pʲr̝], taka duża, drapieżna kura.
…to ci go pokażę – nie wiadomo, jaki był dalszy los wisiorka.
povtariþa dufulnó – powtarzać wiernie, a dosłownie „dufulnie”; duful był to specjalny urzędnik na dworze cesarza Zeltii, którego zadaniem było komunikowanie władcy z jego licznymi kochankami rozsianymi po całym pałacu; niezwykła dokładność i pamięć dufuli jest do dziś przysłowiowa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hapana Mtu dnia Sob 15:52, 24 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Nie 7:59, 25 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Notka narratorska:
Poprzedni list był ostatni. Licząca sobie dwa tysiące tubylców z plemion Luri i Smir oraz sto valkorczyków wyprawa wyruszyła dnia 15 miesiąca Listopada (uczulam - w naszej nomenklaturze października) i od tego czasu jej kontakt z cywilizacją Valkoru ustał nieomal całkowicie. Miesiąc później z wschodniego wybrzeża wyruszyła ku wyżynie druga ekspedycja (obiecana pomoc Noczuli), licząca czterystu żołnierzy i dwustu tubylców głównie z plemienia Aesteti. 5 Nowebra wyprawa Diansona po raz pierwszy natknęła się w dżungli na Qathoaš‘qanów – wynikło starcie w wyniku którego zginęła większość Qathoaš‘qan i dwóch Waldenów, postrzelonych przez spanikowanego kolegę. 28 Dianson dotarł do podnóża wyżyny, gdzie oczekiwały na jego przybycie zmobilizowane do obrony siły Qathoaš‘qan (klany 7, 8 i 17); dwa dni później wśród wyżynnych stepów stoczyła się otwarta bitwa (Qathoaš‘qanom nigdy nie przyszłoby do głowy urządzać na kogoś zasadzkę), która przeistoczyła się w największą rzeź, jaka spotkała Qathoaš‘qan w ostatnim tysiącu lat historii (po stronie Qathoaš‘qan zginęło 465 żołnierzy, po stronie Diansona 52).
Rekord został pobity dnia 6 Dekebra, gdy podczas bitwy o miasto Poastguing`dan zginęło 659 wojowników (w tym ponad stu z 21 klanu oraz ponad dwustu z 10 klanu, których to miasto było siedzibą). W miarę jak armia Diansona posuwała się na wschód zajęte zostały jeszcze miejscowości Qasgam‘dan i Atur‘dr. 13 Mroznika na teren wyżyny dotarła po licznych przygodach w dżungli ocalała część wyprawy noczulskiej (niecałe 25% stanu początkowego). Stwierdziwszy, że całe południowe wybrzeże Rdzawego Jeziora zostało już obrabowane rozstali się z Diansonem w niemiłej atmosferze i udali się na zachód, gdzie zajęli osady Oahr‘lis i Žagof‘dan (odpowiednio siedziby 3 i 19 klanu).
Dianson tymczasem zmobilizował do swojej armii około dwa tysiące grdhtqoamq’fa (niższa warstwa społeczeństwa Qathoaš‘qan nie objęta systemem klanowym) i ruszył na Nomoiš`dr, siedzibę mqordtqan'ta (Rady Klanów). Tam po raz pierwszy napotkał trudności – zawiodła organizacja oddziałów, po zdobyciu wschodnich murów część armii zamiast iść dalej rzuciła się do grabieży, poza tym Qathoaš‘qan rzucili do walki swoje elitarne oddziały łuczników (nigdy wcześniej wyprawa Diansona nie spotkała się z kathoaszkańskimi łucznikami, gdyż ich zadaniem jest obrona Rady i nie wolno im opuszczać stolicy).
Mimo wielu strat Dianson zwyciężył także i teraz. To było już jednak ostatnie zwycięstwo – skarby Qathoaš‘qan okazały się mniejsze, niż przypuszczano. Przede wszystkim – nie znaleziono twardorytu. Żołnierze z Valkoru zaczęli przebąkiwać o powrocie. Również plemionom zachodniego wybrzeża przejadło się zemsty. 15 Morcoka Dianson zarządził odwrót do Atur‘dr. Przez Qathoaš‘qan zostało to zinterpretowane jako objaw tchórzostwa i strachu; zgodnie z typową dla nich logiką zmobilizowali się więc jeszcze raz i ruszyli w pogoń. Jednocześnie zmobilizowały się też niedobitki Qathoaš‘qan z Atur‘dr i Qasgam‘dan, które ruszyły w kierunku stolicy nie wiedząc, że Dianson zbliża się w ich stronę. Gdy 19 Morcoka na spożywającą obiad armię Diansona z dwóch stron posypały się dzidy, włócznie i kamienie, żołnierze byli tak zaskoczeni, że wielu z nich zapomniało z której strony spodni noszą kaburę. W obozie wybuchła panika, wielu żołnierzy zabito, jeszcze więcej uciekło.
Po bitwie Dianson zarządził, aby wycofywać się inną trasą – jego armia oddaliła się od jeziora i skryta wśród stepu przemykała się na zachód. Przed oddziałami Qathoaš‘qan przyszło się Diansonowi bronić jeszcze dwa razy.
Wreszcie dnia 20 Kwitynia ekipa złożona ze stu brudnych, obszarpanych ludzi (w tym raptem ośmiu Valkorczyków) spotkała się z powracającymi z zachodu oddziałami Noczuli. Tamci prowadzili za sobą wozy obładowane wszelakimi łupami (oprócz twardorytu), dwustu niewolników oraz ośmiuset grdhtqoamq’fa; armie połączyły się i skierowały na południe, poza obszar wyżyny.
22 Kwitynia zmarł Dianson. Mówi się, że miał atak serca, po tym, jak zobaczył twardoryt u jedego z noczulskich generałów. Dowodzenie wyprawą przejął gen. Ћулдер (Hůlder). Tego samego dnia wśród grdhtqoamq’fa wybuchł bunt - uwolnili niewolników, wraz z nimi zabrali łupy i uciekli na wschód do dżungli.
29 Kwitynia stu pięćdziesięciu obdartych, zmęczonych i głodnych podróżników zatrzymała ekspedycja wojskowa zjednoczonych Gildii szindadzkich wysłana dwa miesiące wcześniej celem odbicia wyżyny Kathoaszkańskiej z rąk Noczulów i Diansona i poddaniem jej pod władzę Gildii. Ku swemu zaskoczeniu wśród aresztantów Szindadzi znaleźli także swojego krajana.
Wikent, 16 Maei 2760
Przeżyłem. Tego ma dowieść ten list – a nie jest to oczywiste, bo większość zginęła. Nie wolno mi pisać zbyt wiele – jestem aresztantem. Nie wiem, od jak dawna, bo nie liczę dni. Tydzień, miesiąc. Prosiłem o papier i dziś mi go dali. „Ty napisz, ale my to pierwsi przeczytamy.” Więc piszę do ciebie ze świadomością, że oni będą czytać.
Teraz jest mi ciepło i wygodnie, mam codziennie dwa posiłki, śpię w łóżku. Przeszedłem biedę, ale nie wolno mi tego opisać. Ale nie było strasznie. Był tylko jeden moment, kiedy czułem strach. Myślę, że jeśli go opiszę, to moi więzienni strażnicy tego nie wytną; to nie zawiera żadnych informacji, jakich ujawnienia oni mogą się bać.
Otóż jednego dnia na początku drogi przez dżunglę oddaliłem się na parę kroków od obozu wiedziony silną potrzebą fizjologiczną. Było to pod wieczór. I nagle ujrzałem stworzenie – posturą przypominało kota, było jednak znacznie większe i miało coś jakby rogi na plecach, siedziało ze spuszczonym łbem, a potem nagle go podniosło. I wtedy ujrzałem najbrzydszy widok w swoim życiu. Bo to było jakby człowiek, a jednocześnie jakby bestia. Nie wiem, jak to opisać. Oczy miało ludzkie, ale samo nie było ludzkie. Uśmiechnęło się. Zobaczyłem jego zęby. Były długie jak palce i cienkie jak rybie ości. A potem ono się odwróciło i jednym susem czmychnęło w las.
Potem już się nie bałem. I teraz też się nie boję. I nigdy nie będę się bał.
Víkent, 16 Maeji 2760
Oblývðilem. Tejo je trivě vubeðniþa to pišmé – zaj ne je to paskorně, kof bolševja zdeknila. Ne je mé frajvolě virítiþa overnó bogat – stem kanþapcem. Ne konsim, vron jak vurmalóna, kof ne þěllim ðnjuf. Sedumðenjěné, misyc. Takujilem pri frenzel i siðenj mi jo gibnili. „Ša vrítir, ðěs ma to pérvé slesimo.” Zóc virítim k šab s vijižjoj, če oni budetá lesiþa.
Nún je mé varmó i bekfamó, chvaþim všeðennó dva žarlla, drýjtim v drýjtovné. Zairlem bídú, ðěs ne obra mé tejo navirítiþa. Ðěs ne bilo zgrozenó. Bila tolki edana migavica, van nagroznujilem sě. Deknim, če kovaj jo navirítim, to moje kabanské ferbušša tejo ne skaþnitá; to ne haškuni kojnokék porad, jakék obsvétlijna oni muglitá férniþa.
Vit-ta ednejo ðnja férstovnó vinji čejz hútanjec odbliskiþa sě s trýma šaggamy vron kampuly þaþen púðanem janosikem. Bilo to ú véčera. I raptó zagapilem golca – múštrem nopomnil buðáta, bil jěko kfakéskó groménšy i chvaþil čo-ta jakbo hornjec vo špíné, sidil so sdónénem čolem, zaj nastupnó raptó jo kuslonjčil. I uvan zagapilem gyžinskšejšy šaftik v svojem lebné. Kof to bil jakbo měnðel, zaj ednocajtnó jakbo marrenj. Ne deknim, jak to navirítiþa. Ðákka chvaþil menðeskě, ðěs jak on ne bil menðesk. Smilnil. Zvolcilem jejo gigga. Bili dúgé jak mákšša i tynné jak fišeské kebejnna. Zaj nastupnó on fiknitil sě i ednem prygem svril sě v valð.
Nastupnó jáž ne férnilem. I nún vkalco ne férnim. I nivan ne budem férniþa.
bieda – zaznaczam tylko, że w kulturze szindadzkiej to słowo ma trochę mocniejszy wydźwięk niż w poslkiej
stworzenie – nie udało się ustalić, o jakim stworzeniu mowa
Vijižja – świadomość, z tarakańskiego Віјіжјето.
S trýma šaggamy – dosłwnie „z trzema krokami”
Janosik – eufemizm na „potrzebę fizjologiczną”
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hapana Mtu
Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warsina, Weneda
|
Wysłany: Nie 10:37, 25 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Epilog.
Czasy podiansońskie
Rdzawa Wyżyna została opanowana przez Szindadów. Zważywszy, że tuż po ucieczce Diansona wybuchły tam najpierw wojna międzyklanowa (klan 21 nie zgadzał się z nowym podziałem miejsc w Wielkiej Radzie) a potem powstanie grdhtqoamq’fa, społeczeństwo miało już tak dość walki, że byłoby w stanie przyjąć każdą władzę, jaka zapewniłaby pożądek.
Wbrew wcześniejszym intencjom Szindadzi nie znieśli całkowicie podziału na kasty i klany, pozycja Wielkiej Rady została jednak całkowicie zminimalizowana, a w jej miejsce powołano Radę Trzech (złożoną z dwóch przedstawicieli klanu 23 i jednego klanu 8) oraz szereg innych organizacji, podlegających stricte władzy Gildii. Zniesiono też prawo klanowe i zlikwidowano instytucję wiecznych dziewic. Pomiędzy Szindadami a ich nowymi poddanymi zaczął się stopniowo rozwijać język kreolski.
Warto jeszcze nadmienić, że w nowej administracji rolę komisarza d/s prawnych pełnił w latach 2760-2769 znany nam Vaclav P.
Wojna Morska
Tak silny wzrost pozycji Szindadii bardzo nie podobał się Noczulom. Pomiędzy obiema stronami narastała wrogość, aż w roku 2771 Noczulia wypowiedziała Szindadii i Waldeni wojnę pod pretekstem rzekomego naruszenia przez statki Białej Gildii zamkniętej przestrzeni morskiej Noczulii i prowadzenia przez nie handlu w noczulskiej strefie wpływów. Marynarka Noczulska ruszyła na zachód i w przeciągu dwóch tygodni rozgromiła w dwóch bitwach morskie siły wroga (statki wojenne przeciw kupieckim) i zajęła główne porty przciwnika. Wysłane przez Tarakanię tytułem wsparcia dla Szindadii okręty wojenne zdążyły dopłynąć akurat na podpisanie traktatu pokojowego.
Postanowienia Wielkiego Traktatu Morskiego:
1. Flota kupiecka Szindadi zostanie ograniczona do 10 jednostek.
2. Wyspa Lastrawia zostanie podzielona na trzy strefy – tarakańską, waldeńską i noczulską.
3. O dalszej przyszłości wyspy zadecyduje referendum (referendum odbyło się w 2773, wg. oficjalnych wyników za przyłączeniem wyspy do Noczulii głosowało 46%, za niepodległością 24%, za Tarakanią 14% i za Waldenią 16%, wyniki zostały oczywiście sfałszowane).
4. Tereny na zachód od Czuli zostaną włączone do Noczulskiej strefy handlowej, która tym samym obejmie cały Harvar.
5. Waldenia przekaże do Noczulii miasta portowe Dżokohagę i Fryzbagię.
Był to definitywny koniec Szindadów.
VK przed Wojną Morską i po niej
I Wojna Światowa
W Wojnie Morskiej Królestwo Noczulii wywalczyło sobie niepodzielne panowanie nad południowym Valkorem i całym Harvarem. Zaowocowało to bardzo szybkim wzrostem znaczenia marynarki i powiązanych z nią możnowładców. Flota noczulska zjednoczyła się z piratami i stała się wielką machiną rabująco-handlująco-władającą. W przeciągu kilkunastu lat władza w kraju przeszła w ręce kilku hrabiów i admirałów, z których decyzjami polemizować nie mogła już nawet sama królowa. Wsród niższych i średnich warstw społeczeństwa wzrastało niezadowolenie, coraz popularniejszymi stawały się idee komunistyczne i socjalistyczne, przynoszone z sąsiedniej Gażachii.
Wiosną roku 2803 wybuchła rewolucja socjalistyczna, która bardzo szybko i prawie bezkrwawo obięła większą część kraju. Powstańcy proklamowali powstanie Noczulskiej Republiki Rad. W momencie, gdy 80% państwa było w rękach rebelii, królowa wydała odezwę z prośbą o wsparcie przeciw powstańcom skierowaną do sąsiednich państw, poczym wsiadła na statek i uciakła na Harvar. Na to tylko czekały państwa ościenne – trzy dni po królewskiej odezwie wojska Waldenii i Tarakanii przekroczyły granicę z Noczulią i zaczęły tłumić powstanie. Efekt był jednak całkowicie odwrotny – łagodna dotąd rebelia zradykalizowała się wobec zewnętrznego wroga, naród się zjednoczył, najeźdźcom silnie dali się we znaki partyzanci. Na domiar złego w należącej do Tarakanii prowincji Birżja wybuchło powstanie narodowe ludów balatycko-wahackich, które bardzo szybko przyswoiło sobie hasła socjalne. Armia tarakańska zawróciła z Noczulii, tymczasem jednak wybuchło powstanie w Olanii. Z początkiem września proklamowano Birżską Republikę Rad, a tuż potem – Olańską Republikę Rad. Trzy republiki stwożyły Związek Rebublik Rad (ZRR).
Teraz wydarzenia szły szybko – od Tarakanii oderwały się jeszcze Nadmorska Republika Rad i Naktańska Republika Rad, od Waldenii – Janiberska Republika Rad. Wscystkie weszły w skład ZRR. Jednocześnie niepodległość od Tarakanii ogłosiły Silia i Południowa Pomkiria, gdzie władzę obieli narodowcy. Do końca roku do ZRR włączono jeszcze Waldeńską Rebublikę Rad i Republikę Rad Północnej Części Północnej Pomkirii (część południowa Północnej Pomkirii znalazła się w zasięgu Południwej Pomkirii, która zmieniła nazwę na Wielką Pomkirię). Wreszcie i centrum państwa Tarakańskiego również zostało obięte przez powstanie socjalistyczne, jego liderzy jednak oskarżyli ZRR o imperializm (słusznie) i proklamowali powstanie Niezależnej Samorządnej Republiki Rad (NSRR).
Podział VK po I WŚ
Zimna wojna
Ostatecznie dokonał się podział Vakloru na dwa rywaliujące obozy – z jednej strony wielkie ZRR wspierane cicho przez Gażachię, z drugiej zaś Wielką Pomkirię, Silię, NSRR oraz Królestwo Doczów, Noczulów i Korsarzy (KDNK), utworzone przez przebywającą na Harwarze królową Noczulii, a obejmujące swoim zasięgiem część Harvaru, Szindadię i Archipelag Kwiatów. Ten drugi obóz cieszył się większą sympatią Krakirii.
Przez następne pół wieku między dwiema stronami odbywał się wyścig zbrojeń.
II Wojna Światowa
Pretekst: silijski kot przeszedł przez granicę z ZRR i prowokacyjnie zrobił kupę przed domem zasłużonego działacza partyjnego.
Przebieg: pomińmy.
Wynik: niepodzielną władzę na kontynencie zdobyli oni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|