|
Conlanger Polskie Forum Językotwórców
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
widmo
Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: stąd, stamtąd, znienacka :P
|
Wysłany: Śro 17:58, 27 Wrz 2006 Temat postu: Opowiadanie w realiach Argus :) |
|
|
PROLOG
Otik odruchowo zawołał do siebie niziołka i obdarzył go pocieszającym uśmiechem.
- Czy goście już sobie poszli? – Mruknął mu Silvar opierając dłonie na sztyletach trzymanych za pasem.
- Dawno temu, karle. – Odszepnął Otik rozglądając się po obszernej Sali swojego dworku pełnej różnorakich kosztowności. – Miałeś do mnie sprawę Silvarze. - Zauważył człowiek.
- Tak, czarodziejka już przybyła i prosi o pilne spotkanie się z tobą. – Wycedził Niziołek.
- A więc niech wejdzie. – Powiedział skromnie Otik Silvarowi i w drzwiach pojawiła się młoda, czarnowłosa kobieta. – Prosiłaś o spotkanie. – Powtórzył Otik utkwiwszy wzrok w niziołku zaciągającym na oczy czarny kapelusz.
- Chcę przypomnieć o mojej propozycji odnośnie szafiru. – Powiedziała kłaniając się nisko.
- Ach, tak. Lizer go przyniesie. Miała go dzisiaj dostarczyć, a ja jeszcze nigdy się na niej nie zawiodłem. – Odpowiedział Otik.
ROZDZIAŁ 1
LUDZIE W PELERYNACH. KRASNOLUD TORIK.
Dzień wcześniej, w południe łotrzyk jechał drogą przez las starając się nie przemęczać konia, gdyż ten i tak był skonany. W kolczudze i czarnym stroju nie było nic szczególnego prócz naramiennika z czarną wieżą na czerwonym tle.
W pewnym momencie zatrzymali ją ludzie ubrani w brązowe płaszcze z pelerynami i kapturami zaciągniętymi aż po szyję.
- Zawróć. – Powiedział jeden z nich wyglądający na ich przywódcę. – Dalej nie pojedziesz – Rzekł lodowatym głosem.
- Mam ważną dostawę. – Potwierdziła Lizer pokazując im swoje sakwy.
- Musisz zawrócić. – Odparł głos spod kaptura słaniając się na nogach.
Po niespełna pięciu minutach kobieta usłyszała za sobą goniących ją wieśniaków więc bez dłuższego namysłu pognała przez barykadę zakapturzonych ludzi przez las.
- Gonić ją! – Krzyknął człek w pelerynie, a reszta wskoczyła na konie i popędziła za nią, tym czasem on zatrzymał wieśniaków nie pozwalając im iść dalej.
W końcu Lizer zeskoczyła z konia w wysokie krzaki gdzie postanowiła się ukryć póki ścigający ją strażnicy nie oddalą się. Gdy ją minęli ktoś złapał ją za ramiona i zakrył ręką jej usta żeby nie krzyczała i odciągnął ją za pobliskie drzewo.
- Kim jesteś? – Spytał łotrzyk mocującego się z nim krasnoluda.
- Torik. – Odpowiedział półszeptem krasnolud prowadząc ją w głąb lasu. – Bądź cicho, musimy ominąć patrole smokowców. – Wytłumaczył idąc z wyciągniętym przed siebie mieczem.
- To byli smokowcy? – Jęknęła przerażona Lizer sprawdzając czy ma przy sobie wszystkie sakiewki.
- Wygląda na to, że tak. Chowają się pod pelerynami i odgradzają dojście do kilku miast. Muszą szykować się do ataku. – Wyszeptał Torik machając łotrzykowi przed oczami ręką.
ROZDZIAŁ 2
SZCZYT SKRZYDLATEGO KAPŁANA I JELEŃ.
Powoli w lesie zapanowała ciemność.
- Tu jest bardzo złowrogo. – Zauważyła Lizer opierając się o młode drzewo i zagadując ponownie krasnoluda po długim, wyczerpującym marszu.
- To już ostatnie kilometry tego lasu. – Wysapał smętnie Torik. – Kiedy dojdziemy do wysokiej góry mniej więcej za półgodziny to będziemy w miejscu gdzie patrole smokowców są przerwane i będziemy mogli wymknąć się w stronę miasta, ponownie przez las. – Powiedział krasnolud.
- Sądzisz, że smokowcy mogą czegoś szukać w tych miastach skoro planują je zająć? – Spytał powoli łotrzyk patrząc na gwiazdy.
- Nie wiem, ale cokolwiek to jest lepiej żeby tego nie dostali. – Odrzekł Torik i usiadł na ziemi.
Po paru minutowym odpoczynku wyruszyli w dalszą drogę, a po godzinie znaleźli się u podnóża polodowcowej góry po której wspinali się zalesionymi zboczami. Szczyt wcale nie był taki wysoki na jaki wyglądał i wystarczył kwadrans aby znaleźć się na szczycie.
Tam ukryli się za skałami patrząc na jednego ze smokowców w płaszczu, który przechadzał się po okolicy.
- Mówiłeś, że tu ich nie będzie. – Wydukała Lizer wyjmując sztylet i zakradając się ostrożnie za półsmoka.
- Mają twarde łuski, nie przebijesz ich sztyletem. – Szepnął szybko Torik.
Łotrzyk wstał na równe nogi i pobiegł szybko przez trawiastą polankę do kapłana wbijając mu w bok sztylet.
Smokowiec zrzucił z głowy kaptur pokazując swoją łuskowatą, gadzią twarz z czerwonymi, błyszczącymi oczami i odepchnął od siebie Lizer. Łotrzyk spojrzał na sztylet, bo nie było na nim śladów krwi.
Kiedy smokowiec zorientował się, że kobieta miała na sobie naramiennik z symbolem złodziei rozwinął skrywane za peleryną skrzydła i skoczył na nią szamocąc się z nią żeby zabrać jej sakiewkę. Wtedy pchnęła go sztyletem w krtań gdzie miał słabsze łuski i odrzuciła go zdechłego na bok wstając z ziemi. Wytarła się z jego zielonej krwi i machnęła po krasnoluda.
- Myślałam, że jesteście wojownikami. – Powiedziała komentując postawę Torika.
- Bo jesteśmy tylko nie miałem okazji użyć miecza bo wszystko działo się trochę za szybko. – Odpowiedział szorstko krasnolud.
Postanowili zatrzymać się tu na noc. Rozłożyli sienniki wewnątrz lasu. Krasnolud poszedł się przejść w pobliże szczytu. Podczas jego przechadzki natrafił na młodego jelenia, który podszedł do niego i wyraźnie dał do zrozumienia aby szedł za nim.
Na końcu podróży za jeleniem, która skończyła się obok ich nocnego posterunku Torik znalazł w krzakach ciało kobiety.
ROZDZIAŁ 3
MAGICZNE RANY. WIZJE LIZER.
Krasnolud podszedł do ciała kobiety szturchając je kijkiem, a później złapał ją za ręce i pociągnął za sobą do obozu.
- Chyba żyje. – Powiedział do łotrzyka zakrywając kobietę skórą. – To driada. – Rzekł po przyjrzeniu się jej zielonkawej skórze.
- Zaraz. – Wtrąciła Lizer. – Czy to są rany kłute czy cięte? –Spytała wycierając z driady niebieską krew.
- Nie potrafię ich rozpoznać są zbyt rozległe. Raczej nie ma tak szerokich mieczy, a strzały czy dzida zostawiłyby małe, głębokie wzięcia. – Odpowiedział Torik siadając na swoim sienniku.
- Gdybym miała zgadywać to stawiałabym na magię. – Doszedł do wniosku łotrzyk. – Musiał ją zaatakować ten skrzydlaty kapłan ze szczytu. Smokowcy znają się na magii. – Odparowała Lizer klękając nad ciałem driady.
- Lizer. – Usłyszał łotrzyk głos driady i zamknął oczy żeby się niego wsłuchać. – Uratowaliście mnie, ale moje rany wymagają szybkiego uleczenia. Jestem posłańcem driad z naszego posterunku w pobliżu, za pomocą magii pokarzę ci to miejsce. Musimy tam szybko dotrzeć inaczej umrę. - Wytłumaczyła po cichu driada. – Na imię mi Alaxtrasha. - Kiedy driada przestała mówić Lizer zobaczyła okolicę obozu driad, tam zamiast namiotów rosły kopuły z ciemnozielonych roślin i pośrodku ich posterunku paliło się ognisko nad którym stała zielona kobieta w stroju z pędów drzew, z mieczem w jednym ręku, a z różdżką w drugim. – To nasza przywódczyni. Zabierz mnie do niej a usłyszysz odpowiedzi. – Odparła na koniec Alaxtrasha opuszczając umysł łotrzyka.
- Co ci jest, Lizer? – Spytał krasnolud otępiałego łotrzyka.
- Nic, ale musimy wyruszyć jeszcze teraz w drogę żeby dotrzeć do posterunku driad i uratować Alaxtrashę. – Odpowiedziała szybko kobieta pakując swój siennik i gasząc ognisko.
- Ona, ma na imię Alaxtrasha? Skąd to wiesz, skontaktowała się z tobą za pomocą magii? – Powiedział Torik.
- Tak i wygląda na to, że driady wiedzą też po co i skąd dotarli tu smokowcy, więc jeśli chcemy się tego dowiedzieć to powinniśmy tam jak najszybciej dotrzeć. – Odparła Lizer łapiąc driadę z ramiona i niosąc ją na karku. Zaraz za nią pobiegł krasnolud Torik.
ROZDZIAŁ 4
STRZAŁY W CIEMNOŚCI. UCIECZKA PRZEZ JEZIORO.
Przy grubszych drzewach w lesie zrobiło się jeszcze ciemniej. Idąc z driadą na ramionach łotrzyk rozejrzał się dookoła badając okolicę czujnym wzrokiem łowczego.
- Zaraz za tą kępą paproci ukrywają się smokowcy! – Ostrzegła ją Alaxtrasha. – Mają kusze i łuki, a najlepszą drogą ucieczki będzie w tym wypadku będzie jezioro, obok ich obozu jest długie, zimne jezioro nad którego brzegiem jest łódź. To moja łódź. Wbiegnijcie do niej i odpłyńcie na drugi brzeg, smokowcy nie będą was ścigali jeżeli będziecie ostrożni i was nie zauważą. – Poinformowała ją driada.
>
>
>
>
JAK BĘDĘ MIAŁ CZAS TO DOKOŃCZĘ, ALE PÓKI CO - POWIEDZCIE JAK WAM SIĘ PODOBA?
>
>
>
>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gwanunig
Dołączył: 22 Paź 2005
Posty: 550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Śro 19:09, 27 Wrz 2006 Temat postu: Re: Opowiadanie w realiach Argus :) |
|
|
Прекрасно, толка мне надо показать ошибки.
Cytat: | - Czy goście już sobie poszli? – Mruknął |
Z reguły po myślniku w dialogach piszemy z małej litery i ni dajemy kropki w takich przypadkach (pogrubienie moje):
Cytat: | - Dawno temu, karle. – Odszepnął Otik rozglądając się po obszernej Sali swojego dworku pełnej różnorakich kosztowności. – Miałeś do mnie sprawę Silvarze. - Zauważył człowiek. |
Trochę śmiesznie wyglądają takie krótkie rozdziały i to jeszcze w opowiadaniu, ale to moja subiektywna opinia.
Cytat: | Dzień wcześniej, w południe łotrzyk jechał [...].
W pewnym momencie zatrzymali ją ludzie ubrani w brązowe płaszcze z pelerynami i kapturami zaciągniętymi aż po szyję. |
(pogrubienia moje)
Z całego opowiadania okazało się, że ten (facet) łotrzyk i ta (kobieta) Lizer to jedna i ta sama osoba. Brzmi to dziwnie i wprowadza zamieszanie u czytelnika. lepiej zmienić słowo "łotrzyk" na jakieś rodzaju żeńskiego ("złodziejka", "jedna spośród łotrzyków", "członkini Gildii Złodziei (?)", albo po prostu "dziewczyna", lepiej żeby było bardziej czytelne z późniejszym wskazaniem na profesję niż odwrotnie).
Cytat: | usłyszała za sobą goniących ją wieśniaków więc |
Przecinek przed "więc".
Cytat: | - Gonić ją! – Krzyknął człek w pelerynie, a reszta wskoczyła na konie i popędziła za nią, tym czasem on zatrzymał wieśniaków nie pozwalając im iść dalej.
W końcu Lizer zeskoczyła z konia w wysokie krzaki gdzie postanowiła się ukryć póki ścigający ją strażnicy nie oddalą się. Gdy ją minęli ktoś złapał ją za ramiona i zakrył ręką jej usta żeby nie krzyczała i odciągnął ją za pobliskie drzewo. |
"Ją" i "niej", i jeszcze "jej", ogólnie "ona" w różnych odmianach (często takich samych) jest zdecydowanie za częsta.
Na razie tyle, bo muszę kończyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gwanunig
Dołączył: 22 Paź 2005
Posty: 550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Śro 21:20, 27 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
cd.
Cytat: | Wyszeptał Torik machając łotrzykowi przed oczami ręką. |
Po co on machał tą ręką? To takie pytanie do autora od zdziwionego czytelnika.
Cytat: | Powoli w lesie zapanowała ciemność. |
Dziwne zdanie...
Cytat: | - To już ostatnie kilometry tego lasu. |
Czy mi się wydaje, czy to jest trochę nielogiczne... Kilometry lasu? I to ostatnie... Chociaż może po prostu jestem zmęczony.
Cytat: | mniej więcej za półgodziny |
...pół godziny...
Cytat: | - Nie wiem, ale cokolwiek to jest lepiej żeby tego nie dostali. |
Przecinek przed "żeby".
Cytat: | Po paru minutowym odpoczynku wyruszyli w dalszą drogę, a po godzinie znaleźli się u podnóża polodowcowej góry po której wspinali się zalesionymi zboczami. |
Albo "po paru minutach odpoczynku", albo "po parominutowym odpoczyku", ale nic pomiędzy. I trochę za dużo "po" jak na mój gust.
Cytat: | Szczyt wcale nie był taki wysoki na jaki wyglądał i wystarczył kwadrans aby znaleźć się na szczycie. |
Przecinek przed "na jaki" i przed "aby".
Cytat: | Tam ukryli się za skałami patrząc na jednego ze smokowców w płaszczu, który przechadzał się po okolicy.
- Mówiłeś, że tu ich nie będzie. – Wydukała Lizer wyjmując sztylet i zakradając się ostrożnie za półsmoka.
- Mają twarde łuski, nie przebijesz ich sztyletem. – Szepnął szybko Torik.
Łotrzyk wstał na równe nogi i pobiegł szybko przez trawiastą polankę do kapłana wbijając mu w bok sztylet.
Smokowiec zrzucił z głowy kaptur pokazując swoją łuskowatą, gadzią twarz z czerwonymi, błyszczącymi oczami i odepchnął od siebie Lizer. Łotrzyk spojrzał na sztylet, bo nie było na nim śladów krwi.
Kiedy smokowiec zorientował się, że kobieta miała na sobie naramiennik z symbolem złodziei rozwinął skrywane za peleryną skrzydła i skoczył na nią szamocąc się z nią żeby zabrać jej sakiewkę. Wtedy pchnęła go sztyletem w krtań gdzie miał słabsze łuski i odrzuciła go zdechłego na bok wstając z ziemi. |
Najgorszy fragment. Powtórzenia (choć te tutaj nie rzucają się w oczy) i jeszcze to stosowanie dla Lizer obu rodzajów (szkoda, że jeszcze nie ma rodzaju nijakiego). No do tego, taki smaczki, jak to, że "spojrzała (spojrzał) na sztylet właśnie dlatego, że nie było na nim śladów krwi". Jedno jest tylko ciekawe: jak nie widząc sztyletu można wiedzieć, czy widać na nim krew. Aha, i jeszcze po co oglądać, skoro się wie.
Tak w ogóle, to po co on ściągał kaptur?
A ten fragment: "skoczył na nią szamocąc się z nią żeby zabrać jej sakiewkę" jest ni po polsku i brak w nim interpunkcji. Rozumiem, że zauważył sakiewkę, chciał ją wziąć, więc skoczył na Lizer i zaczął się szamotać z dziewczyną. A tu wyszło, że: zauważył, iż to złodziejka, więc skoczył na nią, jednocześnie szamocąc się z nią, bo to szmotanie przy skakaniu pomagało w zdobyciu jakiejś sakiewki (?). Przed "gdzie" też daj przecinek.
Cytat: | - Bo jesteśmy tylko nie miałem okazji użyć miecza bo wszystko działo się trochę za szybko. – Odpowiedział szorstko krasnolud. |
Pierwsze "bo" możesz spokojnie skasować, a przed drugim - kreseczka zwana przecinkiem. I czemu szorstko? Ja bym był zawst... Ale to twoje opowiadanie...
Cytat: | Postanowili zatrzymać się tu na noc. Rozłożyli sienniki wewnątrz lasu. |
Takie udziwnienie... Po co to "wewnątrz". Kiedy masz powtórzenie, to się tym nie przejmujesz, a jeśli go nie ma - to udziwniasz wyrazy. "W lesie" będzie o niebo lepsze.
Cytat: | Krasnolud poszedł się przejść w pobliże szczytu. Podczas jego przechadzki natrafił na młodego jelenia, który podszedł do niego i wyraźnie dał do zrozumienia aby szedł za nim. |
Poza tym, że nie do końca wiadomo czyjej przechadzki - szczytu (tak jest językowo, że to w ten sposób ujmę), czy krasnoluda (znaczeniowo, kontekstowo, ale to jest zawsze na drugim planie, niestety). A to, co najważniejsze: "on(ego)" jest zdecydowanie za dużo o dwa/trzy razy.
Cytat: | Na końcu podróży za jeleniem, która skończyła się obok ich nocnego posterunku |
Czemu jeleń miał jakiś nocny posterunek i to z krasnoludem? Nie rozumiem tu czegoś...
Cytat: | - Nie potrafię ich rozpoznać są zbyt rozległe. |
Między zdaniami składowymi musi się coś znajdować. W tym przypadku będzie to przecinek.
Cytat: | - Gdybym miała zgadywać to stawiałabym na magię. – Doszedł do wniosku łotrzyk. – Musiał ją zaatakować ten skrzydlaty kapłan ze szczytu. Smokowcy znają się na magii. – Odparowała Lizer klękając nad ciałem driady. |
Przecinek przed "to"... I teraz jeszcze raz można się przyjrzeć dziwności obojnactwa. Bo jeśli on powiedział: "stawiałabym na magię", to ona potem odparowała: "smokowcy znają się na magii". To wszystko po jednym myśniku. Nie dość, że męsko-żeńska postać, to jeszcze sama sobie odparowuje, a więc ma rozdwojenie jaźni. Albo to dwie osoby - on i ona. Czasem zlewające się w jedną, aby szybciej coś robić.
I tu jest ogólnie za często słowo "driada" (tzn. w następnej linijce już się chociaż powtarza).
Cytat: | Usłyszał łotrzyk głos driady i zamknął oczy żeby się niego wsłuchać. |
Przecinek!!!
Cytat: | Jestem posłańcem driad z naszego posterunku w pobliżu, za pomocą magii pokarzę ci to miejsce. Musimy tam szybko dotrzeć inaczej umrę.[/i] - Wytłumaczyła po cichu driada. |
Jeśli to ona, to jest posłanką. Albo jest posłana przez.
Cytat: | Kiedy driada przestała mówić Lizer zobaczyła okolicę obozu driad |
Przecinek po "mówić" i później przed "a". I nie powtarzaj tak często tego "łotrzyka". I przed "żeby" przecinek, a nie przed "ma na imię":
Cytat: | - Ona, ma na imię Alaxtrasha?
- Tak i wygląda na to, że driady wiedzą też po co i skąd dotarli tu smokowcy, więc jeśli chcemy się tego dowiedzieć, to powinniśmy tam jak najszybciej dotrzeć. |
Już pogrubiłem to, gdzie masz wstawić przecinek.
Cytat: | najlepszą drogą ucieczki będzie w tym wypadku będzie jezioro, obok ich obozu jest długie, zimne jezioro nad którego brzegiem jest łódź. |
Przypomniał mi się przypomniał "Dzień świra". A tak na serio: wiem, że to tylko dwa, ale o jedno chociaż za dużo "być" tu widzę.
Jeszcze przecinek przed "jeżeli".
Całkowicie wymęczony przepraszam za wszelkie powtórzenia, nielogiczne zdania itp. w mojej pobieżnej korekcie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|